cz.1, cz.2 , cz.3
Czy moi bliscy muszą być szczęśliwi?
Jak już damy sobie spokój z naszym osobistym szczęściem (czy muszę być szcęśliwy) a przynajmniej znacząco obniżymy jego ważność pozostaje nam rozprawić się z przeciwnikiem często dużo bardziej podstępnym czyli pragnieniem aby nasi bliscy byli szczęśliwi. Rozwiązanie tego zdawało by się niekiedy nierozwiązywalnego problemu jest już zawarte w samym problemie. A chodzi tutaj o słowo: NASI.
Zdaję sobie sprawę, że to podejście jest ekstremalnie brutalne. Niektórzy pewnie już odsądzili mnie od czci i wiary. Tak, nasze ego jest bardzo przywiązane do naszych bliskich. Są nasi i dlatego to przede wszystkim oni mają być szczęśliwi. Czy nieszczęście dzieci w Afryce dotyka nas tak bardzo jak cierpienie naszych dzieci, analogicznie naszych rodziców jak cierpienie innych ludzi gdzieś na drugim krańcu kuli ziemskiej. Prawdopodobnie nie. I nie mówię tutaj o współczuciu czyli zrozumieniu cierpienia drugiej osoby, ale o tym, że cierpimy razem z nią. Cierpimy de facto z powodu przywiązania do niej. A prawdziwa miłość jest wolna od cierpienia.
Jak nie cierpieć kiedy cierpią bliscy:
Przyjrzyj się swoim własnym uczuciom. Nie uciekaj od nich. Jeśli boisz się o swoich bliskich pozwól tym uczuciom zaistnieć. Zobacz je. Zapytaj siebie czego się tak naprawdę boisz, czego tak naprawdę byś chciał. Prawdopodobnie w rezultacie pytanie to da odpowiedź: chcę żeby moi bliscy byli szczęśliwi. Zobacz, że jest w tym jakieś “chcenie”. Jest to jedynie uczucie w Tobie. Coś co się pojawia i znika. Coś czego jesteś świadkiem. Coś na co możesz spojrzeć. A skoro możesz na to spojrzeć to znaczy, że jest coś ponad tym. Bądź więc jednocześnie pragnieniem, pozwól mu być, ale bądź też świadkiem, który ogarnia i mieści w sobie wszystko, także cierpienie