1. Na początek warto sobie odpowiedzieć na pytanie czy nasze zasługi są tak naprawdę naszymi zasługami ?
Zacznijmy od przykładów najprostszych. Czy w jakikolwiek sposób wpłynęliśmy na to jak wyglądamy? Chodzi mi tutaj o takie cechy jak kolor oczu, kształt twarzy, długość nóg. Chyba każdy się zgodzi, że nie mieliśmy absolutnie żadnego. Dwie komórki kiedyś w określony sposób się połączyły i stworzyły urodę(albo jej brak).
W momencie kiedy słyszymy: Jakie masz ładne oczy, można się zastanowić czy ja faktycznie mam ładne oczy czy bardziej adekwatnie byłoby powiedzieć, że ładne oczy się wydarzyły?
Ale po co w ogóle pisać o czymś całkiem oczywistym? Właśnie, niby oczywistym, a czasami zachowujemy się jakby jednak nie. Komuż nie zdarzyło się być dumnym jak paw z tego czy tamtego? 🙂
A gdyby spojrzeć na każde piękno jak na wydarzenie, poniekąd bez twórcy, a być może i bez właściciela. Czy wtedy nie łatwiej byłoby się każdym, bez zbędnych przywiązań i zazdrości, zachwycić?
Być może także lęk o utratę „naszej” urody by zmalał…
I ok, z urodą rozprawić jest się w miarę łatwo. W większości przypadków nie mamy na nią faktycznie wpływu. Ale spróbujmy pójść krok dalej.
2. Co z inteligencją?
Niektórzy twierdzą, że jest to zmienna w miarę niezmienna, inni, że modyfikowalna w trakcie życia. Żeby nie wywoływać niepotrzebnej burzy wśród zwolenników obu teorii posłużę się własnym przykładem. Otóż przez większość życia byłam bardzo przywiązana do mojej inteligencji.
Od dziecka w miarę szybko i logicznie myślałam. I gdzie tu jest moje? Czy w jakikolwiek sposób się do tego przyczyniłam?
Wydaje się, że nie. Kod genetyczny tak akurat się ułożył, że stworzył określony iloraz inteligencji. Czy patrząc na sprawę w ten sposób ma jakikolwiek sens udowadnianie komukolwiek, że akurat w tym organizmie zaistniała określona inteligencja?
Inna sprawa gdybym uznała się za jej twórcę. Wtedy może warto byłoby się nią pochwalić. A chwalenie się bywa męczące, trzeba coś w tym kierunku robić…. Czy nie lepiej zdjąć z siebie ten ciężar i spojrzeć na swoje przymioty intelektualne na coś co po prostu zaistniało?
3. No dobra, dobra…. Być może jest w tym trochę racji. Ale co z oczytaniem? No tutaj to już wszystkie zasługi mogę przypisać wyłącznie sobie!
Prawdopodobnie urodziłeś się w kraju, w którym miałeś dostęp do edukacji. Do nauki czytania. Sam sobie wybrałeś takie miejsce na ziemi? Czy może akurat tak się zdarzyło, że miałeś szansę urodzić się w pierwszym świecie.
Być może jesteś taki oczytany, bo od małego miałeś dostęp do książek. Twoi rodzice, albo ktokolwiek inny z rodziny był molem książkowym, i poniekąd Ci tę miłość do literatury zaszczepił.
Ktoś mi powie: ja wydźwignąłem się z otchłani nieczytelnictwa sam, całe moje otoczenie książki na oczy nie widziało. Ja sam, ja sam. Ale znowu, czy nie dostałeś w genach charakteru, który pomógł Ci to osiągnąć?
Polecam zastosować tego typu dochodzenie do wszystkich naszych zasług. Zwłaszcza, jeśli ktoś ma problem z poczuciem niższości(czy wyższości)
Odpowiedz sobie na pytanie: kto tak naprawdę jest lepszy czy gorszy od innych? Być może przywiązaliśmy się (w sumie niepotrzebnie) do jakiegoś wydarzenia, zamiast pozwolić mu po prostu być. Cieszyć się z niego, owszem, ale bez przesadnego przywiązania.